Lucas
siedział na zimnych płytkach w oranżerii. Wydał się Thomasowi
okropnie zmęczony. Luca od zawsze miał kontrolę nad tym, co działo
się w Akademii. Był prawą ręką Pani Blackwell, a teraz siedział
załamany i nie potrafił pojąć ostatnich wydarzeń. Nie był w
stanie zrozumieć dlaczego ciotka przestała go informować i
dlaczego sprowadziła tu kogoś, kogo obecność zagraża
bezpieczeństwu pozostałych.
- Kto
przyszedł?
-
Doradca, a Nowa otworzyła jej drzwi – rzucił, uderzając głową
o ścianę za sobą.
Thomas
wykrzywił usta w dziwny grymas i dosiadł się do przyjaciela.
- I co
było dalej?
-
Narobiła rabanu. - Lucas wzruszył rękami. - Na szczęście czar
Georga dalej na nią działa. Może, gdyby udało nam się wszystko
jej wyjaśnić, gdy jeszcze działa, przyjęła by wszystko do
siebie? - Gdybał. - Myślisz, że to tak działa?
Thomas
wzruszył ramionami, gdy drzwi oranżerii uchyliły się. Lilian
powoli wysunęła się za drewnianych drzwi. Chciała się odezwać,
ale wyprzedził ją Lucas.
-Lilian,
zawołasz Nową? - poprosił, wstając i otrzepując spodnie.
- Coś
się stało? - spytała, słysząc zdenerwowanie w głosie
przyjaciela.
- Każ
jej przyjść do swojego pokoju.
Lucas
przemknął kolo Lili w drzwiach. Dziewczyna posłała pytające
spojrzenie swojemu chłopakowi, ale on zrobił to samo, co Luca.
***
-
Dlaczego nic z tym nie zrobicie? - Eliza nie potrafiła zrozumieć
dlaczego nikt nie pojmuje jej oburzenia. - Czy to naprawdę nie jest
dla was dziwne? - Wymachiwała rękoma.
Thomas
i Lili uważnie przyglądali się Lucasowi i Elizabeth. Chłopak
nieudolnie starał się wytłumaczyć i uspokoić dziewczynę.
-Proszę
bądź ciszej, Doradca nadal jest w Akademii.
Eliza
była bardzo zdezorientowana. To wszystko wydawało się jej
abstrakcją, a mimo to czuła ogromną ciekawość odkrycia prawdy.
Coś ciągnęło jej do tych wszystkich bajek, które powtarzano
stale wokół niej. Westchnęła i padła na łóżko, chowając
twarz w dłoniach.
-
Lucas, co było w liście do Pani Blackwell – Thomas przerwał
nieudolne próby Lucasa.
- Coś,
że Organ Bezpieczeństwa i Kontroli na czele z kimś tam ma
obowiązek wezwać Opiekunkę Meggie Blackwell bla, bla, bla…
- Był
podany powód? - Ciągnął Tom.
- Nie,
chyba nie. Nie doczytałem. Do końca przyszłego tygodnia ciocia ma
się u nich pojawić.
- Bez
powodu chyba nie mogą jej wezwać, tak ? - Lilian wtrąciła
pytanie, ale zignorowano je.
W
pokoju zapanowała cisza. Elizabeth podniosła się z łózka,
powstrzymując się od histerii.
-
Gdyby powodu nie było to by jej nie wezwali, jasne? - Lucas warknął,
nerwowo odchodząc od okna.- Co z jej próbą?
Spojrzał
na Lilian. Ta szybko wyjaśniła, że na pomoc od Veroniki i Luny
liczyć nie mogą i w obawie na niedotrzymanie słowa, uciekła w
popłochu z pokoju.
- Nie
mieszajcie mnie w to! I ty Thomas też się w to nie mieszaj! -
rzuciła, trzaskając drzwiami.
- Mi
też się to nie podoba – Eliza poparła Lilian i wybiegła za nią.
Uznała,
że łatwiej będzie dogadać się z czarnowłosą niż z Tomem i
Lucasem.
- A co
gdybyśmy poprosili o pomoc Georga?
Luca
odwrócił się do przyjaciela, ale ten tylko westchnął. Pomoc od
Eisenhowera zobowiązała by ich do dalszej współpracy. Szanował
maga, ale nie przepadał za nim. Georgre przez ilość spędzonych
lat na świecie i pozycje zdawał się być rozpieszczony i okropnie
wyniosły.
***
Meggie
wręcz przybiegła do gabinetu, gdy tylko bratanek powiadomił ją o
wizycie Doradcy. Gość siedział wygodnie w fotelu i rozglądał się
pomieszczeniu. Gdy zdyszana kobieta wpadła do swojego biura Doradca
z lekkim zaskoczeniem spojrzała na kobietę i skinęła głową w
geście powitania. Pani Blackwell wygładziła rękoma niesforne
kosmyki, które wysunęły się z koka, gdy biegła i przemknęła
koło Doradcy.
- Nie
przychodzę tu w interesach. - Meggie zajęła swoje miejsce, gdy
Doradca rozpoczęła rozmowę.
- Co
się stało Rebeco? Nie przysłała cię tu Rada? - Oddech Meg dalej
był znacząco przyśpieszony.
- Nie.
Chodzi o list, który dostałaś.
Rebeca
spuściła wzrok. Delikatnie uderzała wzajemnie o swoje kościste
palce, które znacząco przypominały jej, o tym kim jest. Kiedy była
dzieckiem marzyła o zostaniu Doradcą. Dopiero z czasem zaczęła
rozumieć na jakie cierpienie się skazała. W pracy nie obowiązywały
ją żadne emocje. Ani negatywne, a tym bardziej pozytywne. Wymagano
od niej bezwzględności wobec „rasowych anomalii”, bezwzględnego
posłuszeństwa władzy, wiążącego się zwykle ze skazywaniem
niewinnych na śmierć.
Nie tak miało być.
- W
czym problem? Każdy z moich podopiecznych przeszedł próbę
pozytywnie, ja pojawię się w najbliższy poniedziałek w zarządzie
i okaże im wszystkie dokumenty, poprawne dokumenty- podkreśliła. -
Prawa również nie wykroczyłam.
- Z
tym czy wszyscy przeszli próbę polemizowałabym, moja droga. -
Rebaca oparła się o biurko kobiety, chwytając ją za drżące
dłonie. - Każde ich wezwanie ma drugie dno.
Pani
Blackwell przełknęła ślinę. Choć chłód kościstych dłoni
dawnej przyjaciółki sprawił, że przeszedł ją dreszcz, to
odwzajemniła uścisk, wiedząc, że ta chciała ją wesprzeć.
-
Lucas nie jest członkiem Akademii, nie musiał przejść próby.
- Och,
ale nie mówię o nim.
Meggie
przeszedł dreszcz. Skąd Rebeca wiedziała by o istnieniu Elizabeth?
Przecież to Lucas powiadomił ją o gościu. Wyswobodziła się z
uścisku kobiety i odłożyła ręce na kolana, Rebeca zrobiła tak
samo.
- Kim
jest dziewczyna, która otworzyła mi drzwi?
Czyli
jednak. Eliza.
- Może
zaczniemy od tego jakie drugie dno ma moje wezwanie? - spanikowała.
Rebeca
westchnęła i poczęła od nowa bawić się kościstymi palcami.
***
Eliza
biegła za Lilian, wołając, co chwilę i prosząc o zatrzymanie
się. Wbiegła za nią aż do labiryntu z żywopłotu i na szczęście
dla blondynki kruczowłosa pomyliła się i weszła w ślepą dróżkę.
Dziewczyny ostatecznie stanęły przed sobą.
-
Widziałaś dłonie tej kobiety?! - Elizabeth uniosła głos.
Lilian
najpierw wymamrotała coś pod nosem, ale gdy podniosła głowę i
spotkała się ze spojrzeniem Elizy, westchnęła.
- To
Doradca. Jest wysłannikiem Rady, przeprowadza próby, kontrole,
wywiady, służy Mutum. Dłonie są uroki pełnienia tej funkcji –
odpowiedziała ze spokojem.
Elizabeth
nie wiedziała, co powinna w tym momencie jej odpowiedzieć.
Odpowiedz wydała się szczera i autentyczna, a jednak abstrakcyjna.
- Nie
zrobi żadnemu z nas krzywdy, próba przebiegła pomyślnie, więc to
spotkanie czysto prywatne – kontynuowała.
- Ona
zrobiła wam to, co wy chcecie zrobić mi? - Lilian zachichotała,
gdy usłyszała wręcz pretensjonalne pytanie Elizabeth.
- To
wbrew pozorom nic strasznego, choć to nic przyjemnego. Twoja próba
różni się od naszej, tylko, że nie do końca twoja byłaby legalna. - Wykrzywiła ustaw w krzywy uśmiech.
Eliza
westchnęła.
- Po
co robi się takie próby?
- Z
założenia dla określenia rasy i czystości krwi, przynależności
do konkretnego rodu, ale aktualnie podobno i z innych pobudek,
których sama do końca nie rozumiem…
Aha.
Między
dziewczynami zapadła cisza.
Lilian
od paru tygodniu zamartwiała się nad losem swoim i swoich
przyjaciół. Bała się, że ryzyko, które lubi podejmować jej
chłopak i Lucas, który notabene był dla niej jak brat, sprawi, że
ściągną na siebie niebezpieczeństwo, któremu nie będą w stanie
zaradzić.
Zaczynała
martwić się i o Elizabeth, biedną dziewczynę, rzuconą na głęboką
wodę przez własną matkę. Wydawała się jej sympatyczna i
zdecydowanie bardziej wolała rozmawiać z nią niż, z którąś z
bliźniaczek, które jednak bardziej wolały trzymać się we dwie.
Wiedziała, że Elizabeth marzy by obudzić się następnego dnia i
udać, że to wszystko to sen. Tak dawka nadnaturalnych pojęć i
wydarzeń przytłaczała ją i zapewne gdyby nie czar Georga dużo
gorzej by to do siebie przyjmowała.
Życie
Elizy przez ostatnie kilka dni diametralnie się zmieniło. I mimo że
zaprzeczała i starła się racjonalnie podchodzić to sytuacji,
które miały miejsce, stopniowo i bardzo powoli przyswajała to, co
słyszała od innych. Nie wiedziała, czy już przypadkiem nie
zwariowała, ale jej ciekawość i chęć wyjaśnienia ostatnich
zdarzeń sprzyjały oswojeniu. Od pogodzenia się z tym, co dzieje
się wokół niej niewiele już ją dzieliło.
Elizabeth
nerwowo zaśmiała się.
- To
jakiej razy jesteś ty? A jakiej reszta? - zapytała ironicznie.
Lilian
zdała się nie zrozumieć ironii i radośnie podskoczyła.
- W
zasadzie to jestem człowiek, ale nie do końca. Jestem Łowcą,
reszta także. Tyle, że na przykład Luna i Veronica obrały trochę
inny tor nauki. Natomiast George, pamiętasz go? On jest już magiem,
wiele osiągnął, a… Och.. - Lili dopiero teraz zdała sobie
sprawę ze swojego przesadnego entuzjazmu.
Eliza
nie chcą robić przykrości dziewczynie uśmiechnęła się do niej.
Gestem ręki nakazała jej kontynuować.
- A
ci, którzy was zaatakowali to wampiry. I myślę, że to i tak dużo
informacji jak na jeden raz – oznajmiła dużo wolnej i spokojnej.
Eliza
wymruczała tylko coś pod nosem i głęboko westchnęła. Stroniła
od absurdu wszystkich ostatnich sytuacji, które miały miejsce, ale
przestawała czuć by to wszystko było dla niej obce. Pragnęła
zrozumieć wszystko. I najbardziej na świecie chciała usłyszeć
wyjaśnienia od swojej matki. Ponadto chciała wrócić do
normalności, obudzić się w swoim mieszkaniu, zobaczyć mamę
szykującą jej śniadanie, a potem w pośpiechu łapiąca rzeczy do
pracy.
-
Niedługo kolacja. - Lilian wyrwała Elizę z przemyśleń.
***
-
Ukrywanie tożsamości tej dziewczyny jak i jej samej naraża uczniów
Akademii.
-
Rebeco, wszystko jest pod moją kontrolą.
-
Mylisz się, nie oddałam jeszcze raportu z wywiadu i próby od was.
- Wysyczała wręcz Doradca.
-
Rebeco! - Meggie podniosła głos. - Nie masz prawa!
-
Doskonale wiesz, że je mam. Mów, kim ona jest?
Pani
Blackwell parsknęła śmiechem i pokręciła głową, krzyżując
ręce. Odwróciła spojrzenie od dawnej przyjaciółki.
- A
więc wyjdę. - Rebeca wstała i poprawiła szaty. - Nie rozumiem
dlaczego narażasz swojego bratanka i podopiecznych na takie
niebezpieczeństwo. Przy dobrych wiatrach życiem zapłacisz tylko
ty.
Rebeca
wyszła na korytarz, a Meggie podążyła za nią. Kobiety stanęły
w korytarzu.
-
Ostatnia szansa.
Pani
domu spuściła głowę i westchnęła. Jej obowiązkiem jest dbanie
o podopiecznych.
- Czy
jeśli ci powiem, nie zgłosisz tego?
-
Oczywiście, jestem tu prywatnie, moja droga.
- Ta
dziewczyna… Ma na imię Elizabeth. To córka Jannet.
Rebeca
zmarszczyła brwi i pokręciła głową, niemożliwe.
- Nie
okłamuj mnie Meggie.
- To
córka Jannet i Harrego, Meggie.
Doradca
zaśmiała się nerwowo. Spojrzała na kobietę, stojącą przed nią,
licząc, że ta odwoła to, co przed chwilą jej oznajmiła, ale
cisza trwała i trwała. Rebeca nagle odwróciła się na pięcie i
stanęła na wprost lustra, wymamrotała pod nosem kilka słów, a
jej odbicie w lustrze zaczęło się rozmazywać. Lustrzana tafla
została zastąpiona błękitną otchłanią, migoczącą srebrnymi
drobinami. Doradca nie spojrzała już na panią Blackwell, pewnie
wkroczyła w otchłań znikając w niej. Połyskująca magma, która
jeszcze chwilę temu wypełniała lustro zastygła, tworząc tafle, w
której ponownie można było się przejrzeć. Meggie z utęsknieniem
spojrzała w zwierciadło, miała ogromną chęć by wrócić do
ojczystego świata. Westchnęła.
- Pani
Blackwell? Kolacja gotowa. - Gosposia wychyliła się za framugi
drzwi i przerwała rozmarzenie Meggie.
- Dziś
zjem w gabinecie – odparła, nie odrywając wzroku od swojego
odbicia.
Pani
Blackwell zdecydowanie nie była gotowa na to usiąść przy stole
wraz ze swoim bratankiem, podopiecznymi, a przede wszystkim wraz z
Elizabeth, która za pewnie zalałaby ją tysiącem pytań. Może
takie zachowanie było mało szlachetne, ale Meggie nie widziała
innego wyjścia jak ukrycie się i poszukanie wyjścia z tej
sytuacji. A jeśli Rebeca ją zdradzi? Odpowiedzialne jest w takim
przypadku przygotowanie się do obrony bądź ucieczki.
____
Witam wszystkich i serdecznie zapraszam do komentowania!
Bardzo przepraszam, za problemu wizualnie związane z czcionką, małe problemy techniczne.
Pozdrawiam,
Eliz!!
Dość szybko bohaterowie zdradzili Elizie prawdę o sobie, ale biorąc pod uwagę to, co sama widziała, nie ma się chyba co dziwić. W sumie bezpieczniej, żeby wiedziała, co się dzieje, a nie latała po mieście i rozpowiadała plotki o kobiecie z kościstą dłonią.
OdpowiedzUsuńO dziwo, bohaterka prawdę zniosła całkiem dobrze. Myślałam, że w Akademii są ludzie różnych "ras", więc tu mnie zaskoczyłaś. Interesuje mnie rozwinięcie tego wątku i twoja perspektywa całej magii.
Odniosłam wrażenie, że Doradca jest jakoś powiązana z Janett, ale właściwie to tylko przeczucie.
W rozdziale wkradło się kilka błędów, jakby był on pisany na telefonie, np. "razy" -> rasy; "zarażasz" -> zagrażasz; a w ostatnim akapicie w jednym miejscu zamiast Meggie, powinno być Rebecco.
Pozdrawiam,
Golden
https://hell-is-empty-without-you.blogspot.com/
Zgadza się, dość szybko, ale myślę, że biorąc pod uwagę to, co dzieje się w wokół niej ciężko by było dalej ukrywać wszystko.
UsuńA na obronę łagodnego przyjęcia przez Elizabeth prawdy jest wątek z Gregorem! Chociaż, szczerze, dalej mam mieszane odczucia wobec tego, jak to rozegrałam i jak to się rozgrywam.
Akurat tutaj wiele zdradzić nie mogę, myślę, że kolejny rozdział wyjaśni więcej.
Kurcze, dziękuję! Tak to jest, czyta się parę razy, ale błędów się nie wyłapie, bo przecież głowa czyta tak, jak powinno być.
Pozdrawiam cieplutko!
Eliz
Dzięki Lilian i ja i Eliz już rozumiemy, więcej niż mniej, co się dzieje. Tajemnicą pozostaje w takim razie narodzenie się Eliz, bo jak mniemam związek Jannet oraz niejakiego Henryiego nie miał prawa zaowocować dzieckiem, a jednak się to stało. Tak przynajmniej wywnioskowałam. I jestem mega, ale to mega ciekawa jak wygląda próba. Dowiedziałam się jakie ma ona znaczenie i jestem usatysfakcjonowana ^^. I cieszę się ze zwiększonych opisów :3, od razu ma się poczucie, że akcja nabrała bardziej naturalnego tempa, że się tak wyrażę i przybliżają one bardziej emocje i osobowości bohaterów :). Dobrze, że w końcu ktoś na spokojnie wyjaśnił Eliz, co się w ogóle dzieje, bo jak dotąd była jedynie świadkiem dziwnych sytuacji, rozmów i doświadczeń, a każdy ją zbywał. Coś czuję, że Lili i Eliz się zaprzyjaźnią ^^
OdpowiedzUsuńOpowiadanie naprawdę wydaje się super, zostaję, aż do końca ^^
Pozdrawiam cieplutko ^^
anielskie-dusze.blogspot.com
Hej!
UsuńBardzo dziękuję za liczne komentarze i dzielenie się swoimi uwagami. Twoje słowa bardzo motywują mnie do pisania kolejnych rozdziałów. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną dłużej, bo z chęcią posłucham jakichkolwiek uwag i komentarzy dotyczących kolejnych rozdziałów.
Dziękuję i pozdrawiam!
Eliz