Rozdział VI
Sąd ostateczny
Rebeca
spacerowała po ogrodzie siedziby władz. Starała się przyswoić
sobie to, co oznajmiła jej Meggie. Córka
Jannet i Harrego,
słowa, które usłyszała, kiedy była ostrzec przyjaciółkę
ciągle chodziły jej po głowie. Była
przekonana, że Jannet i Harry nie żyją. Szokiem było to, co
oznajmiła jej pani Blackwell. Krążyła
bez celu, analizując sytuację.
-
Siostro! - Rebeca odwróciła się, kiedy usłyszała wołanie.
Doradcy
wzajemnie odzywali się do siebie na per siostro, per bracie.
Tworzyli swego rodzaju klasztor. Rebeca była jedynym Doradcą w
ogrodzie, więc od razu zrozumiała, że to ją wzywają.
-
W czym mogę pomóc?
-
Rada wzywa siostrę na posiedzenie, jako Głównego
Doradce. Proszą by siostra podjęła decyzje na
wieczornej konferencji. Rada chce, aby siostra najpierw dowiedziała
się czegoś, więc prosi o zapoznanie z raportami.
-
Przekaż,
że zaraz się tym zajmę.
Siostra
pokiwała głową i zostawiła Rebece samą.
Za
chwilę podszedł strażnik, patrolujący ogród. Był to Edward,
który dowodził strażą. Znał Rebece od bardzo dawana, jeszcze
zanim zdecydowała się na pełnienie tej funkcji.
-
Może potowarzyszę pani? - Ukłonił się.
-
Och Edwardzie… Śpieszę się, zostałam wezwana na dzisiejszą
konferencję. - Rebeca chciała wyminąć mężczyznę, ale ten
sprawnie złapał ją tak, by trzymała go pod rękę i zaczął z
nią iść.
-
Tym bardziej nalegam.
Rebeca
nie protestowała. Zrozumiała, że strażnik ma jej coś do
przekazania.
-
Chcą sprawdzić twoją lojalność.
-
Co masz na myśli?
Edward
tylko nadstawił uszy by upewnić się, że nikt nie podsłuchuje.
- Przestają wierzyć, że mówisz prawdę. Uważają, że kryjesz
innych.
Rebeca
szybko złapała powietrze. Edward ponownie wyostrzył słuch.
-
Ależ spokojnie Rebeco! To tylko żart! - zaśmiał się Edward.
Rebeca
ponownie zrozumiała aluzje mężczyzny i roześmiała się wesoło.
Grę aktorską opanowała do perfekcji.
-
Twoje żarty Edwardzie są nie dorzeczne! - uśmiechnęła się do
strażnika.
-
Bardzo chciałbym umieć pisać tak dobre kawały, Rebeco.
-
Komuś jeszcze opowiadasz takie żarty?
Edward
ponownie nadstawił uszy.
-
Już nie, teraz jestem pewny. Uważaj na siebie. Chcą ciebie na
konferencji, bo chcą sprawdzić twoją lojalność. Musisz być
twarda i nie ulec emocjom. - Zatrzymali się. - Obiecujesz?
-
Zawsze taka jestem, to moja praca Edwardzie.
-
Obiecaj – warknął.
Rebeca
drygnęła. Edward zawsze panował nad swoim drugi obliczem.
-
Przepraszam – westchnął. - Po prostu mi zaufaj i nie ulegaj
uczuciom. Nie będziesz musiała się o nic martwić, jeśli
zostawisz ludzkie emocje.
***
Doradca
stanęła przed drzwiami do podziemia. W ręku miała już raporty,
które zostały przekazane jej w sekretariacie. Jeszcze ich nie
otwierała, wolała robić to przed oskarżonym. Na bieżąco
zarzucając przestępstwa i słuchać wytłumaczeń. Kiedy otworzyła
drzwi kluczem szła pewnie przez kręte korytarze. Nikt nie zwracał
na nią uwagi, strażnicy wiedzieli o tym jak przeprowadza
przesłuchania, więc byli przyzwyczajeni. Dali jej nawet własny
klucz. Cały czas myślała o tym, co powiedział jej Edward. Nie
ulegaj uczuciom, przecież nigdy nie ulegała. Taka była jej
praca.
Stanęła
przed celą, w której było ciemno. Widziała tylko kontur postaci
siedzącej w ciemności. Rebeca przedstawiła się. Osoba nic nie
odpowiedziała.
-
Organ Bezpieczeństwa i Kontroli Cramlet na czele z Helen Keslay ma
obowiązek powiadomić Jannet Castillo, że za wykroczenia, których
się dopuściła zostaje wezwana by stawić się przed Radą Cramlet
i ponieść kare za złamanie prawa. - Rebeca po chwili zrozumiała
to kim jest osoba schowana w cieniu.
Miała
ochotę zalać więźnia tysiącem pytam. W końcu kiedyś się
znały, ale zachowując zimną krew kontynuowała przesłuchanie.
-
Czy oskarżony potwierdza swoją tożsamość?
Jannet
podniosła się z podłogi, na której siedziała. Stanęła tuż
przed Rebecą. Dzieliły je tylko stalowe kraty.
-
Potwierdzam – powiedziała, patrząc na reakcje Doradcy.
Rebeca
nie drgnęła. Jannet od dawna nie miała nic wspólnego z Doradcą.
Cieszyła się widząc starą przyjaciółkę, ale nie chciała tego
okazywać, bo wiedziała, że Rebeca i tak zachowa się oschle wobec
niej. Nic się nie zmieniła, pomyślała. Nie zestarzała się
ani trochę w porównaniu do niej.
-
Czy oskarżony przyznaje się do popełnionych przestępstw?
Jannet
nie opowiedziała, spuściła głowę. Pomyślała o córce. Bała
się o nią. Wiedziała, że jest w dobrych rękach, ale sytuacja z
sekundy na sekundę stawała się, co raz to groźniejsza. Dopadli
ją, dopaść mogą i Elizabeth. Tylko co by zrobili z dzieckiem,
które według ksiąg by nie istniało? Przecież ona ukryła córkę
przed Cramlet.
-
Czy oskarżony przyznaje się do popełnionych przestępstw? - Rebeca
ponowiła pytanie.
-
Przyznaję.
- Do
wzięcia udziału w protestach przeciwko państwu siedemnaście lat
temu? Do ucieczki przed sądem? Do upozorowania swojej śmierci? A w
czasie ukrywania przed państwem dopuszczania się pomocy innym
przestępcom oraz wygnanym? Do zamachów na obecne władze? - Kiedy
Rebeca wymieniała kolejno wykroczenia, a Jannet tylko potwierdzała
je skinieniem głowy.
Czy
miała inny wybór?
***
Rebeca
praktycznie biegła przez korytarze podziemia. W jednym ręku
trzymała długą suknie,a w drugim raporty. Po drodze nie zważała
na innych i trącając nimi, szła przed siebie, mrucząc coś pod
nosem. Szła do Edwarda, do jego biura. Dlaczego nie uprzedził ją
kim była skazana? Dlaczego kazał się pilnować? Dlaczego Jannet
nie dała znaku życia od siedemnastu lat? Nie
dała przed nią ani jednego znaku ludzkich emocji, zachowała się
tak jak musiała i tak jak prosił ją Edward. Mimo to, pierwszy raz
od nastu lat musiała walczyć ze sobą by nie wybuchnąć.
Nerwowo zapukała do drzwi biura i nie czekając na odpowiedź weszła
do pomieszczenia. Edward siedział przy biurku, wypisywał coś.
- Rebeco? - Zdjął okulary.
- Jak długo wiesz, że ona żyje? - Rebeca rzuciła raportami na
biurko.
- Nie wiele dłużej niż ty. – Edward zebrał papiery kobiety.
- Kto jeszcze przeżył? - Usiadła na krześle naprzeciw mężczyzny.
Strażnik wzruszył ramionami i pokręcił głową.
- Harry nie żyje, tyle wiem. Co zresztą? Sam chciałbym to
wiedzieć, Rebeco.
Edward wstał z fotela i obszedł biurko. Krzesło kobiety obrócił
tak, by miał ją na wprost. Kucnął przy niej, a jej twarz objął
rękoma. Rebeca poczuła przyjemne ciepło na polikach, Edward miał
spracowane dłonie, ale mimo to lubiła gdy ją nimi dotykał.
Działały na nią kojąco.
-
Ma córkę – oznajmiła.
- Jannet ma córkę? - Mężczyzna zmarszczył brwi. - Gdzie ona
jest?
- U Meggie. Nie wiem jak długo tam jest. Otworzyła mi drzwi, nie
wiedziała kim jestem.
- Hmmm… A to ciekawe.
- Wydaje mi się, że nic nie wie.
- Też tak myślę – oznajmił podnosząc się. - O której masz
konferencję?
Rebeca podniosła się.
- Zaraz.
Ale
chwila, pomyślała. Otworzyła
buzię by coś powiedzieć Edwardowi, ale ten ją wyprzedził.
- Obiecałaś mi coś rano. Nie dawaj znaków uczuć, bądź
bezwzględna. Musisz.
Westchnęła. Musiała spełnić swój obowiązek. Jeśli faktycznie
Edward miał racje co do tego, że to ma być dla niej test- nie
mogła ulec. Zresztą czuła się oszukana przez Jannet.
- Muszę iść.
Edward złapał kobietę za rękę i ucałował w nią. Rebeca
uśmiechnęła się do niego, zgarniając raporty z biurka. Odwróciła
się na pięcie i wyszła.
***
Doradca
zajęła swoje miejsce na konferencji. Sala przypominała amfiteatr.
Najniżej, w pierwszym rzędzie
siedzieli ci, którzy właśnie sądzili przestępce, stojącego na
scenie. Resztę miejsc wypełniali – o dziwo - przypadkowi goście.
Rebeca wodząc wzrokiem po zebranych byłą zszokowana, nigdy nie
widziała przy skazaniu tylu osób. Domyślała się, że pomijając
główny skład Rady,
czyli zaledwie kilka osób na
tym skazaniu zjawiło się zapewne całe królestwo ze względu na to
kim była oskarżona. Słyszała nawet płacz dziecka. Ludzie nie
mieścili się na krzesłach, stali bądź siadali w miejscach do
przejścia. Z tej konferencji zrobiło się przedstawienie. Rada
zgodziła się na to zapewne by wzbudzić respekt. Przecież kara
wobec Jannet mogła być tylko i wyłącznie jedna. Dlaczego
z wyroku śmierci Radni zrobili przedstawienie?,
pomyślała.
-
Szklanka wody dla Głównego
Doradcy.
Młoda kobieta ustawiła szklankę wody tuż przy Rebece, wyrywając
ją z przemyśleń.
Przywódczyni
Rady najpierw powitała gości i wzniosła toast z inni Radnymi.
Kazała przyprowadzić skazaną. Kiedy Jannet weszła na scenę wśród
gości pojawiło się poruszenie, wiele z nich zapewne ją znało, a
jeśli nie to kojarzyło. Nie
jedna osoba na sali zawdzięczała jej życie swojego członka
rodziny poza królestwem. Zadziwiające. Ochroniła tyle
osób, a siebie jej się nie udało?
Helen- przywódczyni Rady – uciszyła tłum. Przedstawiła
oskarżoną oraz zarzuty wobec niej. Rozpoczęła
się dyskusja wśród zebranych Radnych. Rebeca nie udzielała się,
ale z uwagą słuchała tego, co proponowali inni. Jako Główny
Doradca to ona ostatecznie decydowała o losie Jannet. Gdy dyskusja
dobiegała końca Helen zwróciła się do niej.
- Czy możemy prosić o werdykt Pani Doradco?
Na sali zapadła grobowa cisza. Rebeca miała wrażenie, że słyszała
jak niektóry łapią nerwowo oddech i go wstrzymują. Wstała
poprawiła suknie i zwróciła się do Jannet.
-
Związku z zebranymi dowodami ogłaszam w imieniu Organu
Bezpieczeństwa i Kontroli Cramlet, że za przestępstwa, których
dopuściła się Jannet Castillo zostaje skazana na śmierć.
Helen
się zaśmiała, a na sali zabrzmiały szmery. Przywódczyni uciszyła
gości
i skinieniem ręki wezwała mężczyznę, który wszedł
na scenę. W ręku trzymał rękojeść. Stanął tuż za Jannet. Ona
jak stała od wejścia na scenę tak stała, nie ruszyła nawet
najmniejszym paluszkiem. Wzrok miała spuszczony. Mężczyzna
zamruczał coś pod nosem, a z rękojeści wysunęło się ostrze.
Nie zawahał się, jednym pewnym ruchem ściął głowę kobiecie. Na
sali znowu zagościło zamieszanie, a nawet oburzenie, ale tym razem
nie Helen interweniowała tylko
strażnicy, którzy bez uczuciowo pozbyli się protestujących. To
wywołało większe zamieszanie. Rebeca nie wiedziała co się
dzieje, szukała wzrokiem Edwarda i jego strażników, ale na
szczęście żadnym ze strażników mordujących gości nie był nikt
od niego. Doradca nie była w stanie ogarnąć wzrokiem całej
sytuacji. Widziała uciekających ludzi i tych
ginących z ostrzy
mieczów strażników.
Słyszała krzyki i płacz.
-
Słuszna decyzja moja droga. - Rebeca odwróciła się do Helen,
która przerwała jej
obserwacje.
- Nie widziałam innej opcji - skłamała.
Helen uśmiechnęła się do niej.
- Cieszy mnie twoja lojalność. Cieszę się, że można na ciebie
liczyć, Rebeco. - Helen cmoknęła Rebecę w policzek i delikatnie
ją uściskała. - Zostawmy tą dziecinadę, moi strażnicy sobie
poradzą – zwróciła się do wszystkich członków Rady na
aktualnej konferencji. - Możecie wrócić do swoich zajęć.
Rebeca
odwróciła się po swoje raporty, ale nie spojrzała się na żniwa,
które miały miejsce na fotelach w wyższych rzędach. Zerknęła na
scenę. Bezwładne ciało Jannet i tuż
obok jej głowa. Włosy
zakryły jej twarz. I dobrze,
pomyślała. Nie mogła spojrzeć na nią, bo była winna jej
śmierci. Przecież nie tak dawno poznała jej córkę, ona na pewno
czeka na mamę. Wyszła, trzymając raporty. Nie mogła nic zrobić,
choć bardzo chciała. W zasadzie to nawet nie wiedziała, gdzie ma
pójść. Szła przed siebie bez celu. Mijała panujący chaos. Była
już prawie w ogrodzie,
kiedy usłyszała znajomy głos.