poniedziałek, 15 lutego 2021

Elementy: Rodział V



    Lucas siedział na zimnych płytkach w oranżerii. Wydał się Thomasowi okropnie zmęczony. Luca od zawsze miał kontrolę nad tym, co działo się w Akademii. Był prawą ręką Pani Blackwell, a teraz siedział załamany i nie potrafił pojąć ostatnich wydarzeń. Nie był w stanie zrozumieć dlaczego ciotka przestała go informować i dlaczego sprowadziła tu kogoś, kogo obecność zagraża bezpieczeństwu pozostałych.
    - Kto przyszedł?
    - Doradca, a Nowa otworzyła jej drzwi – rzucił, uderzając głową o ścianę za sobą.
    Thomas wykrzywił usta w dziwny grymas i dosiadł się do przyjaciela.
    - I co było dalej?
    - Narobiła rabanu. - Lucas wzruszył rękami. - Na szczęście czar Georga dalej na nią działa. Może, gdyby udało nam się wszystko jej wyjaśnić, gdy jeszcze działa, przyjęła by wszystko do siebie? - Gdybał. - Myślisz, że to tak działa?
    Thomas wzruszył ramionami, gdy drzwi oranżerii uchyliły się. Lilian powoli wysunęła się za drewnianych drzwi. Chciała się odezwać, ale wyprzedził ją Lucas.
    -Lilian, zawołasz Nową? - poprosił, wstając i otrzepując spodnie.
    - Coś się stało? - spytała, słysząc zdenerwowanie w głosie przyjaciela.
    - Każ jej przyjść do swojego pokoju.
    Lucas przemknął kolo Lili w drzwiach. Dziewczyna posłała pytające spojrzenie swojemu chłopakowi, ale on zrobił to samo, co Luca.
 
 
***
 
 
    - Dlaczego nic z tym nie zrobicie? - Eliza nie potrafiła zrozumieć dlaczego nikt nie pojmuje jej oburzenia. - Czy to naprawdę nie jest dla was dziwne? - Wymachiwała rękoma.
    Thomas i Lili uważnie przyglądali się Lucasowi i Elizabeth. Chłopak nieudolnie starał się wytłumaczyć i uspokoić dziewczynę.
    -Proszę bądź ciszej, Doradca nadal jest w Akademii.
    Eliza była bardzo zdezorientowana. To wszystko wydawało się jej abstrakcją, a mimo to czuła ogromną ciekawość odkrycia prawdy. Coś ciągnęło jej do tych wszystkich bajek, które powtarzano stale wokół niej. Westchnęła i padła na łóżko, chowając twarz w dłoniach.
    - Lucas, co było w liście do Pani Blackwell – Thomas przerwał nieudolne próby Lucasa.
    - Coś, że Organ Bezpieczeństwa i Kontroli na czele z kimś tam ma obowiązek wezwać Opiekunkę Meggie Blackwell bla, bla, bla…
    - Był podany powód? - Ciągnął Tom.
    - Nie, chyba nie. Nie doczytałem. Do końca przyszłego tygodnia ciocia ma się u nich pojawić.
    - Bez powodu chyba nie mogą jej wezwać, tak ? - Lilian wtrąciła pytanie, ale zignorowano je.
    W pokoju zapanowała cisza. Elizabeth podniosła się z łózka, powstrzymując się od histerii.
    - Gdyby powodu nie było to by jej nie wezwali, jasne? - Lucas warknął, nerwowo odchodząc od okna.- Co z jej próbą?
    Spojrzał na Lilian. Ta szybko wyjaśniła, że na pomoc od Veroniki i Luny liczyć nie mogą i w obawie na niedotrzymanie słowa, uciekła w popłochu z pokoju.
    - Nie mieszajcie mnie w to! I ty Thomas też się w to nie mieszaj! - rzuciła, trzaskając drzwiami.
    - Mi też się to nie podoba – Eliza poparła Lilian i wybiegła za nią.
    Uznała, że łatwiej będzie dogadać się z czarnowłosą niż z Tomem i Lucasem.
    - A co gdybyśmy poprosili o pomoc Georga?
    Luca odwrócił się do przyjaciela, ale ten tylko westchnął. Pomoc od Eisenhowera zobowiązała by ich do dalszej współpracy. Szanował maga, ale nie przepadał za nim. Georgre przez ilość spędzonych lat na świecie i pozycje zdawał się być rozpieszczony i okropnie wyniosły.


***


    Meggie wręcz przybiegła do gabinetu, gdy tylko bratanek powiadomił ją o wizycie Doradcy. Gość siedział wygodnie w fotelu i rozglądał się pomieszczeniu. Gdy zdyszana kobieta wpadła do swojego biura Doradca z lekkim zaskoczeniem spojrzała na kobietę i skinęła głową w geście powitania. Pani Blackwell wygładziła rękoma niesforne kosmyki, które wysunęły się z koka, gdy biegła i przemknęła koło Doradcy.
    - Nie przychodzę tu w interesach. - Meggie zajęła swoje miejsce, gdy Doradca rozpoczęła rozmowę.
    - Co się stało Rebeco? Nie przysłała cię tu Rada? - Oddech Meg dalej był znacząco przyśpieszony.
    - Nie. Chodzi o list, który dostałaś.
    Rebeca spuściła wzrok. Delikatnie uderzała wzajemnie o swoje kościste palce, które znacząco przypominały jej, o tym kim jest. Kiedy była dzieckiem marzyła o zostaniu Doradcą. Dopiero z czasem zaczęła rozumieć na jakie cierpienie się skazała. W pracy nie obowiązywały ją żadne emocje. Ani negatywne, a tym bardziej pozytywne. Wymagano od niej bezwzględności wobec „rasowych anomalii”, bezwzględnego posłuszeństwa władzy, wiążącego się zwykle ze skazywaniem niewinnych na śmierć.
Nie tak miało być.
    - W czym problem? Każdy z moich podopiecznych przeszedł próbę pozytywnie, ja pojawię się w najbliższy poniedziałek w zarządzie i okaże im wszystkie dokumenty, poprawne dokumenty- podkreśliła. - Prawa również nie wykroczyłam.
    - Z tym czy wszyscy przeszli próbę polemizowałabym, moja droga. - Rebaca oparła się o biurko kobiety, chwytając ją za drżące dłonie. - Każde ich wezwanie ma drugie dno.
    Pani Blackwell przełknęła ślinę. Choć chłód kościstych dłoni dawnej przyjaciółki sprawił, że przeszedł ją dreszcz, to odwzajemniła uścisk, wiedząc, że ta chciała ją wesprzeć.
    - Lucas nie jest członkiem Akademii, nie musiał przejść próby.
    - Och, ale nie mówię o nim.
    Meggie przeszedł dreszcz. Skąd Rebeca wiedziała by o istnieniu Elizabeth? Przecież to Lucas powiadomił ją o gościu. Wyswobodziła się z uścisku kobiety i odłożyła ręce na kolana, Rebeca zrobiła tak samo.
    - Kim jest dziewczyna, która otworzyła mi drzwi?
    Czyli jednak. Eliza.
    - Może zaczniemy od tego jakie drugie dno ma moje wezwanie? - spanikowała.
    Rebeca westchnęła i poczęła od nowa bawić się kościstymi palcami.


***


    Eliza biegła za Lilian, wołając, co chwilę i prosząc o zatrzymanie się. Wbiegła za nią aż do labiryntu z żywopłotu i na szczęście dla blondynki kruczowłosa pomyliła się i weszła w ślepą dróżkę. Dziewczyny ostatecznie stanęły przed sobą.
    - Widziałaś dłonie tej kobiety?! - Elizabeth uniosła głos.
    Lilian najpierw wymamrotała coś pod nosem, ale gdy podniosła głowę i spotkała się ze spojrzeniem Elizy, westchnęła.
    - To Doradca. Jest wysłannikiem Rady, przeprowadza próby, kontrole, wywiady, służy Mutum. Dłonie są uroki pełnienia tej funkcji – odpowiedziała ze spokojem.
    Elizabeth nie wiedziała, co powinna w tym momencie jej odpowiedzieć. Odpowiedz wydała się szczera i autentyczna, a jednak abstrakcyjna.
    - Nie zrobi żadnemu z nas krzywdy, próba przebiegła pomyślnie, więc to spotkanie czysto prywatne – kontynuowała.
    - Ona zrobiła wam to, co wy chcecie zrobić mi? - Lilian zachichotała, gdy usłyszała wręcz pretensjonalne pytanie Elizabeth.
    - To wbrew pozorom nic strasznego, choć to nic przyjemnego. Twoja próba różni się od naszej, tylko, że nie do końca twoja byłaby legalna. - Wykrzywiła ustaw w krzywy uśmiech.
    Eliza westchnęła.
    - Po co robi się takie próby?
    - Z założenia dla określenia rasy i czystości krwi, przynależności do konkretnego rodu, ale aktualnie podobno i z innych pobudek, których sama do końca nie rozumiem…
    Aha.
    Między dziewczynami zapadła cisza.
    Lilian od paru tygodniu zamartwiała się nad losem swoim i swoich przyjaciół. Bała się, że ryzyko, które lubi podejmować jej chłopak i Lucas, który notabene był dla niej jak brat, sprawi, że ściągną na siebie niebezpieczeństwo, któremu nie będą w stanie zaradzić.
    Zaczynała martwić się i o Elizabeth, biedną dziewczynę, rzuconą na głęboką wodę przez własną matkę. Wydawała się jej sympatyczna i zdecydowanie bardziej wolała rozmawiać z nią niż, z którąś z bliźniaczek, które jednak bardziej wolały trzymać się we dwie. Wiedziała, że Elizabeth marzy by obudzić się następnego dnia i udać, że to wszystko to sen. Tak dawka nadnaturalnych pojęć i wydarzeń przytłaczała ją i zapewne gdyby nie czar Georga dużo gorzej by to do siebie przyjmowała.
    Życie Elizy przez ostatnie kilka dni diametralnie się zmieniło. I mimo że zaprzeczała i starła się racjonalnie podchodzić to sytuacji, które miały miejsce, stopniowo i bardzo powoli przyswajała to, co słyszała od innych. Nie wiedziała, czy już przypadkiem nie zwariowała, ale jej ciekawość i chęć wyjaśnienia ostatnich zdarzeń sprzyjały oswojeniu. Od pogodzenia się z tym, co dzieje się wokół niej niewiele już ją dzieliło.
    Elizabeth nerwowo zaśmiała się.
    - To jakiej razy jesteś ty? A jakiej reszta? - zapytała ironicznie.
    Lilian zdała się nie zrozumieć ironii i radośnie podskoczyła.
    - W zasadzie to jestem człowiek, ale nie do końca. Jestem Łowcą, reszta także. Tyle, że na przykład Luna i Veronica obrały trochę inny tor nauki. Natomiast George, pamiętasz go? On jest już magiem, wiele osiągnął, a… Och.. - Lili dopiero teraz zdała sobie sprawę ze swojego przesadnego entuzjazmu.
    Eliza nie chcą robić przykrości dziewczynie uśmiechnęła się do niej. Gestem ręki nakazała jej kontynuować.
    - A ci, którzy was zaatakowali to wampiry. I myślę, że to i tak dużo informacji jak na jeden raz – oznajmiła dużo wolnej i spokojnej.
    Eliza wymruczała tylko coś pod nosem i głęboko westchnęła. Stroniła od absurdu wszystkich ostatnich sytuacji, które miały miejsce, ale przestawała czuć by to wszystko było dla niej obce. Pragnęła zrozumieć wszystko. I najbardziej na świecie chciała usłyszeć wyjaśnienia od swojej matki. Ponadto chciała wrócić do normalności, obudzić się w swoim mieszkaniu, zobaczyć mamę szykującą jej śniadanie, a potem w pośpiechu łapiąca rzeczy do pracy.
    - Niedługo kolacja. - Lilian wyrwała Elizę z przemyśleń.


***


    - Ukrywanie tożsamości tej dziewczyny jak i jej samej naraża uczniów Akademii.
    - Rebeco, wszystko jest pod moją kontrolą.
    - Mylisz się, nie oddałam jeszcze raportu z wywiadu i próby od was. - Wysyczała wręcz Doradca.
    - Rebeco! - Meggie podniosła głos. - Nie masz prawa!
    - Doskonale wiesz, że je mam. Mów, kim ona jest?
    Pani Blackwell parsknęła śmiechem i pokręciła głową, krzyżując ręce. Odwróciła spojrzenie od dawnej przyjaciółki.
    - A więc wyjdę. - Rebeca wstała i poprawiła szaty. - Nie rozumiem dlaczego narażasz swojego bratanka i podopiecznych na takie niebezpieczeństwo. Przy dobrych wiatrach życiem zapłacisz tylko ty.
Rebeca wyszła na korytarz, a Meggie podążyła za nią. Kobiety stanęły w korytarzu.
    - Ostatnia szansa.
    Pani domu spuściła głowę i westchnęła. Jej obowiązkiem jest dbanie o podopiecznych.
    - Czy jeśli ci powiem, nie zgłosisz tego?
    - Oczywiście, jestem tu prywatnie, moja droga.
    - Ta dziewczyna… Ma na imię Elizabeth. To córka Jannet.
    Rebeca zmarszczyła brwi i pokręciła głową, niemożliwe.
    - Nie okłamuj mnie Meggie.
    - To córka Jannet i Harrego, Meggie.
    Doradca zaśmiała się nerwowo. Spojrzała na kobietę, stojącą przed nią, licząc, że ta odwoła to, co przed chwilą jej oznajmiła, ale cisza trwała i trwała. Rebeca nagle odwróciła się na pięcie i stanęła na wprost lustra, wymamrotała pod nosem kilka słów, a jej odbicie w lustrze zaczęło się rozmazywać. Lustrzana tafla została zastąpiona błękitną otchłanią, migoczącą srebrnymi drobinami. Doradca nie spojrzała już na panią Blackwell, pewnie wkroczyła w otchłań znikając w niej. Połyskująca magma, która jeszcze chwilę temu wypełniała lustro zastygła, tworząc tafle, w której ponownie można było się przejrzeć. Meggie z utęsknieniem spojrzała w zwierciadło, miała ogromną chęć by wrócić do ojczystego świata. Westchnęła.
    - Pani Blackwell? Kolacja gotowa. - Gosposia wychyliła się za framugi drzwi i przerwała rozmarzenie Meggie.
    - Dziś zjem w gabinecie – odparła, nie odrywając wzroku od swojego odbicia.
    Pani Blackwell zdecydowanie nie była gotowa na to usiąść przy stole wraz ze swoim bratankiem, podopiecznymi, a przede wszystkim wraz z Elizabeth, która za pewnie zalałaby ją tysiącem pytań. Może takie zachowanie było mało szlachetne, ale Meggie nie widziała innego wyjścia jak ukrycie się i poszukanie wyjścia z tej sytuacji. A jeśli Rebeca ją zdradzi? Odpowiedzialne jest w takim przypadku przygotowanie się do obrony bądź ucieczki. 
 
 
 
 
 
____
 
Witam wszystkich i serdecznie zapraszam do komentowania! 
Bardzo przepraszam, za problemu wizualnie związane z czcionką, małe problemy techniczne.
Pozdrawiam,
Eliz!! 

4 komentarze:

  1. Dość szybko bohaterowie zdradzili Elizie prawdę o sobie, ale biorąc pod uwagę to, co sama widziała, nie ma się chyba co dziwić. W sumie bezpieczniej, żeby wiedziała, co się dzieje, a nie latała po mieście i rozpowiadała plotki o kobiecie z kościstą dłonią.
    O dziwo, bohaterka prawdę zniosła całkiem dobrze. Myślałam, że w Akademii są ludzie różnych "ras", więc tu mnie zaskoczyłaś. Interesuje mnie rozwinięcie tego wątku i twoja perspektywa całej magii.
    Odniosłam wrażenie, że Doradca jest jakoś powiązana z Janett, ale właściwie to tylko przeczucie.
    W rozdziale wkradło się kilka błędów, jakby był on pisany na telefonie, np. "razy" -> rasy; "zarażasz" -> zagrażasz; a w ostatnim akapicie w jednym miejscu zamiast Meggie, powinno być Rebecco.

    Pozdrawiam,
    Golden
    https://hell-is-empty-without-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, dość szybko, ale myślę, że biorąc pod uwagę to, co dzieje się w wokół niej ciężko by było dalej ukrywać wszystko.
      A na obronę łagodnego przyjęcia przez Elizabeth prawdy jest wątek z Gregorem! Chociaż, szczerze, dalej mam mieszane odczucia wobec tego, jak to rozegrałam i jak to się rozgrywam.
      Akurat tutaj wiele zdradzić nie mogę, myślę, że kolejny rozdział wyjaśni więcej.
      Kurcze, dziękuję! Tak to jest, czyta się parę razy, ale błędów się nie wyłapie, bo przecież głowa czyta tak, jak powinno być.

      Pozdrawiam cieplutko!
      Eliz

      Usuń
  2. Dzięki Lilian i ja i Eliz już rozumiemy, więcej niż mniej, co się dzieje. Tajemnicą pozostaje w takim razie narodzenie się Eliz, bo jak mniemam związek Jannet oraz niejakiego Henryiego nie miał prawa zaowocować dzieckiem, a jednak się to stało. Tak przynajmniej wywnioskowałam. I jestem mega, ale to mega ciekawa jak wygląda próba. Dowiedziałam się jakie ma ona znaczenie i jestem usatysfakcjonowana ^^. I cieszę się ze zwiększonych opisów :3, od razu ma się poczucie, że akcja nabrała bardziej naturalnego tempa, że się tak wyrażę i przybliżają one bardziej emocje i osobowości bohaterów :). Dobrze, że w końcu ktoś na spokojnie wyjaśnił Eliz, co się w ogóle dzieje, bo jak dotąd była jedynie świadkiem dziwnych sytuacji, rozmów i doświadczeń, a każdy ją zbywał. Coś czuję, że Lili i Eliz się zaprzyjaźnią ^^
    Opowiadanie naprawdę wydaje się super, zostaję, aż do końca ^^

    Pozdrawiam cieplutko ^^
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Bardzo dziękuję za liczne komentarze i dzielenie się swoimi uwagami. Twoje słowa bardzo motywują mnie do pisania kolejnych rozdziałów. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną dłużej, bo z chęcią posłucham jakichkolwiek uwag i komentarzy dotyczących kolejnych rozdziałów.
      Dziękuję i pozdrawiam!
      Eliz

      Usuń

Informacyjnie